sobota, 3 stycznia 2015

50. Sleep tight

Obudziłam się w jego ramionach. Moje oczy skanowały jego twarz, by stwierdzić po chwili, że dalej śpi. Wyglądał tak słodko, kiedy spał... Jeśli usłyszałby, że to mówię na głos, podejrzewam, że oficjalnie zabiłby mnie za to.

Nie ma nic, co bardziej, by go wkurzało, niż nazwanie go 'słodkim'. W jego słowniku nie ma takiego słowa. Woli być nazywanym 'gorącym' lub 'seksownym'. Zachichotałam w myślach.

Nie żałuję tego, co stało się ostatniej nocy w ogóle, mimo że w rzeczywistości nie uprawialiśmy seksu, ufam mu.

To i tak jest dużo jeśli chodzi o mnie, osobę, która nauczyła się nie ufać nikomu. Niestety musiałam się tego nauczyć w dość przykry sposób.

Sprawdziłam znów, czy Jason dalej śpi. Pochylając się, pozwoliłam, by moja ręka delikatnie pogładziła go po twarzy. Mimo woli zamknęłam oczy i usta. Jego były tuż przede mną, co miałabym zrobić?

Natychmiast zaczęłam go delikatnie całować. Niestety magiczna bańka pękła, ponieważ chłopak odsunął się.

- Hmm to jest to, jak chce się budzić każdego ranka - wymamrotał, otwierając powoli jego miodowe oczy.

Jego wzrok podróżował po całej mojej twarzy, a następnie w dół mojego ciała. Zaczerwieniłam się, gdy przypomniało mi się, że nie mam nic na sobie i ukryłam twarz. Zaśmiał się, ciągnąc mnie w uścisku i ciasto trzymając.

- Puść mnie ty zboczeńcu! - płakałam, uśmiechając się, co wskazywało na to, że tylko żartuję. Jego uścisk na mnie jedynie się zacieśnił.

- Nigdy! - wykrzyknął ze śmiechem.
- Mogę się chociaż ubrać? - zapytałam z nadzieją.
- Nie - stwierdził z bezczelnym uśmiechem.
- Osobiście uważam, że należy chodzić tak cały czas. Jestem pewny, że nie mają nic przeciwko temu- mrugnął.
- Świnia - wydyszałam, uderzając go w ramię.
- No cóż... próbowałem - trzasnął jego wyimaginowany kołnierz, przyciągając moją uwagę na jego wyrzeźbione mięśnie.
- Och, tak, kto tu jest teraz zboczeńcem? - uniósł brew rozbawiony, podczas, gdy oblizałam swoje usta.
- Co? Nawet nie masz zamiaru zaprzeczyć? - zapytał próbując dalej wyśmiewać się ze mnie, podczas wstawania i chodzenia, by odzyskać nasze brakujące elementy ubioru.
- Nie - zaćwierkałam radośnie, sprawiając że zatrzymał się.
- Naprawdę? - zwrócił się teraz do mnie, a uśmieszek powoli wkroczył na jego twarz.
- Oczywiście, że nie zamierzam, jesteś cholernie seksowny! - zaśmiałam się.
Wzruszył ramionami nonszalancko - Wiem.

Skończył zbierać nasze ubrania i podszedł do mnie - Nie wiem, gdzie to wszystko w tobie drzemie Jaz, ale lubię to! - poruszył zabawnie brwiami, próbując uporać się z mocowaniem mojego stanika, po czym włożył na mnie bluzkę.

Nie jestem nawet pewna, skąd tyle zaufania z mojej strony względem chłopaka.

Przeczesał swoje włosy ręką, zanim, ku mojemu rozczarowaniu, włożył koszulkę z powrotem.Należy wprowadzić takie prawo, które musi mu nakazywać cały czas chodzić topless.

Wstałam z łóżka, gdy ubrałam się we wszystkie elementy mojej garderoby, które ówcześnie wylądowały na ziemi. Następnie przeczesałam włosy ręką, by nieco je 'oswoić'.

Zapiszczałam z zaskoczenia, kiedy straciłam grunt pod nogami, a silne ramiona przytuliły mnie i zaczęły kręcić dookoła.

- Jason, przestań! - śmiałam się, ale moja prośba nie została nawet rozważona. Nosił mnie jeszcze przez 30 sekund chichocząc do siebie. Położyłam ręce na ramionach, kiedy powoli się zatrzymał, obniżył mnie lekko, więc moja głowa była na wysokości jego. Złączyliśmy nasze usta w delikatnym pocałunku. Moje ręce zwisały luźno wokół jego szyi. Czułam, jak zostaję opuszczona jeszcze niżej, aż wkrótce Jason postawił mnie na ziemi.

- Chodź zboczeńcu - skinęłam w kierunku drzwi.
- W porządku, hipokrytko - drażniąc mnie, mrugnął.
- O! - udałam urażoną, gdy podążyłam w stronę drzwi.

On objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej.

- Wiesz, że lubię z tobą się bawić w ten sposób - wychrypiał przy moim uchu, zanim oboje ruszyliśmy dalej. Drzwi zabezpieczone były krzesłem, które trzymało klamkę, jak na imprezach nocnych. I znów zaczerwieniłam się w myślach, gdy Jason zdjął je i rzucił przez pokój, nie dbając ile hałasu to zrobiło.

- Tak, to gdzie idziemy? - zapytałam, kiedy staliśmy już na korytarzu.
- My... - odwrócił się do mnie  - idziemy stąd - podniósł rękę i wskazał wokół nas, że wyraźnie mówił o tym 'azylu'.
- Ok! - moja twarz rozjaśniła się. Byłam zadowolona, że w końcu się z tego miejsca wydostanę.

Myślę, że to miejsce jest już 'przeterminowane'. Po prostu nie mogę się ukryć tu na zawsze.

- Więc co trzeba zrobić? Należy się wymeldować, czy co? - Zapytał, gdy zaczął iść w kierunku biurka.
- Uh tak po prostu trzeba... CZEKAJ! - zatrzymałam się, odwróciłam i pomaszerowałam z powrotem do miejsca, z którego przyszliśmy.

[Jason’s POV]

-Uh tak po prostu trzeba... CZEKAJ! - zatrzymała się krótko i powędrowała z powrotem w kierunku, z którego przyszliśmy.                                           

Zmarszczyłem brwi, próbując zrozumieć, o co chodzi. Może zostawiła coś w pokoju, w którym byliśmy ostatniej nocy. Byłem jeszcze bardziej zdezorientowany, gdy przeszła tuż obok drzwi, ale nie zatrzymała się tylko szła dalej. Dobrze, że huk idzie z teorią. Zatrzymałem ją, zanim zdążyła iść dalej - Dokąd idziesz?

Spojrzała w dół, bawiąc się palcami - Wiesz, że naszyjnik dałeś mi tuż przed pójściem do centrum handlowego, tak? - spojrzała do góry powoli.

- Ten, który sprezentowałem ci idąc... tak - oddaliłem się nieznacznie gorzki myśląc o całej sprawie, ale nakłoniłem ją, by nie kontynuować jej nigdy więcej. Przełknęła ślinę, przesuwając nieznacznie wzrok - Cóż... mam go ze sobą - zaczęła.
- To świetnie - odpowiedziałem uśmiechając się naprawdę tym razem.
- Jest w pokoju Tyler'a - westchnęła.

Czułem, że moja twarz momentalnie twardnieje - Co on tam robi? - starałem się kontrolować zdenerwowanie w moim głosie.
- No wiesz.. Tyler był kiedyś moim współlokatorem... Był w moim plecaku, gdy mówiłam moją historię i przegapiliśmy obiad, więc nie wiedzieliśmy o zmianie procedur. Potem ta pani przyszła i tak po prostu zaciągnęła mnie do mojego nowego pokoju i już nie miałam okazji, by zabrać go ponownie - skończyła.

Próbowałem się zrelaksować, to wszystko. Nie mówię, że jej nie ufam. Ufam bardziej niż komukolwiek. Jest jedyną osobą, która przy mnie jest od śmierci mojego brata. To mu nie ufam, jasne i proste.

- Więc... mam nadzieję, że będzie nadal gdzieś tam - wzięła głęboki oddech i przeczesała dłonią włosy, przed kontynuowaniem jej drogi do tego głupiego pokoju, gdziekolwiek on był. Nie ma nic złego w odrobinie zazdrości, prawda? Pokręciłem głową, odganiając myśli daleko, by szybko dogonić dziewczynę. W pośpiechu wpadłem prosto na jakiegoś przypadkowego faceta. Spojrzałem na niego z irytacją, że nie patrzy, gdzie idzie.
- Tyler? - Jazlyn powiedziała zwracając się do niego. Jej wyraz twarzy symbolizował, że jest nieco zaskoczona. To jest Tyler? Mój blask irytacji po prostu zamienił się na skamieniały, zimny i hardy. On wyglądał jak cipka... zaśmiałem się cicho do siebie.

- Uh... hej Jazlyn - podrapał się nerwowo po karku przechadzając się po korytarzu w dół i w górę.Coś jest nie tak z tym dzieciakiem. Odchrząknąłem, zyskując uwagę obojga. Chłopak odwrócił się do nas przodem.
- Czy to jest.. Czy to Jason? - zwrócił się do Jazlyn, która skinęła głową. Jak on mógł nie wiedzieć, kim jestem. Mentalnie przewróciłem oczami.
- Tak, my po prostu szliśmy do twojego pokoju po mój plecak. Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - uśmiechnęła się. Jego oczy rozszerzyły się nieco, ale szybko odzyskał spokój.
 - Um... y... tak po prostu... no uh.... tylko weź to, czego potrzebujesz, a ja będę.... uh... na korytarzu! Tak na korytarzu - wyjąkał kręcąc głową, po czym powrócił do chodzenia w tą i z powrotem.

Oboje staliśmy w milczeniu przez chwilę, zanim w końcu wybuchłem śmiechem - Czy on zawsze taki jest? - zapytałem wciąż chichocząc.
- Nie... nie wiem, co z nim się dzieje. Zwykle taki nie jest - Jazlyn stwierdziała, marszcząc brwi.
- Nie sądzisz, że to on, za drzwiami nocy? - uniosłem brew w rozbawieniu.
Wzruszyła ramionami - Chodź, idziemy - wymamrotała i poszła dalej korytarzem. Spojrzałem z zainteresowania, gdzie Tyler poszedł. Byłem trochę zdziwiony, że on po prostu stoi na środku korytarza. To było tak, jakby coś kontemplując. Obrócił się w naszą stronę, a następnie odwrócił z powrotem, myśląc. No cóż... to nie mój problem, wzruszyłem ramionami, odwracając do przodu.
Ledwo zrobiłem około dwa kroki, kiedy usłyszałem głos Tyler'a, który chciał nas zatrzymać.

- Stop! - krzyknął.
Chciałem go zignorować, ale podbiegł przed Jazlyn i zrobił to, co powiedział. Zirytował mnie tym jeszcze bardziej. Cokolwiek ma do powiedzenia, lepiej, by dał nam spokój.
- Nie możecie wejść do mojego pokoju! - wypalił spanikowany i zablokował nam wejście.
- A dlaczego nie? - przewróciłem oczami i  zmarszczyłem brwi.
- Ponieważ um... bo... bo po prostu nie możecie - skończył. Oczywiście nie był w stanie wymyślić dobrego argumentu.Miałem ochotę odsunąć go, ale Jazlyn otworzyła usta, mówiąc zanim mogłem to zrobić - Cóż możesz proszę iść tam i zrobić to za nas? - zapytała grzecznie.
Potrząsnął głową odrzucając jej ofertę i patrzył w podłogę.

- Daj nam na Boga wejść do tego cholernego pokoju! - rzuciłem moje ręce w powietrze z podrażnienia. W co on kurwa gra? Jak się domyśliliście, nie jestem osobą cierpliwą.
- Spójrz... - zacząłem głęboko wzdychając, by się nieco uspokoić - daj nam to, czego potrzebujemy i będziesz miał z głowy.  Co złego może się nam stać? Chyba nie masz zjęć Jaz na każdej ścianie? - dźgnąłem palcem w jej kierunku, lekko się uśmiechając.
Kiedy milczał, wyglądał, że na prawdę głęboko myśli. Moja twarz stała się jednak poważna.
- Jesteś tam, jeszcze? - splunąłem groźnie.
- Nie - odpowiedział szybko.
Spojrzał na nas zarówno błagalnie, jakby milcząco zmuszając nas do zmiany zdania. Gdy żadne z nas nie zrobiło nic, skinął głową.

- Przykro mi, Jaz - wyszeptał nieco szczerze, po czym poszedł dalej na korytarz i zniknął za rogiem.
Jazlyn wyglądała tak samo zdezorientowana, jak ja,  na jego słowa, ale jej twarz wykazała również uznanie, jakby wiedziała coś, czego ja nie. Zanotowałem to w pamięci, żeby wspomieć o tym później.

[Tyler’s POV]

Miałem poczucie winy. Wiedziałem, że to prawdopodobnie będzie mnie dużo kosztować, ale w ogóle szczerze mówiąc mnie to nie obchodziło. Nie miałem zamiaru pozwolić im wejść do tego pokoju.
Ale Jason jest tak uparty! On jest na pewno taki, jak mi go opisała. Próbowałem powstrzymać ich od wejścia do mojego pokoju, i bez wątpienia Cole mnie usłyszał.

Nie zamierzałem powstrzymywać ich aż do wieczora. Chciałem im zająć ten dzień, by spędzić go razem. Westchnąłem, zdając sobie sprawę z tego, że nie zamierzali wycofać się w tym temacie. Nic więcej nie mogłem zrobić.

Moje oczy spoczęły na Jazlyn, wiedząc, że jest to najprawdopodobniej ostatni raz, kiedy ją widzę.
- Przykro mi, Jaz - wyszeptałem szczerze, mając nadzieję, że mi uwierzy. Potem odszedłem jak najszybciej, jak tylko mogłem, by nie być świadkiem tego, co się wydarzy. To wszystko było dla mnie za dużo.

[Jason’s POV]

- Jaki to jest plecak? - zapytałem ją. Wyrwana z transu, odchrząknęła nieco niezgrabnie i odpowiedziała.
- To jest zwykły, mały, zielony plecak.
- Okej, pójdę po niego. Czekaj na mnie przy wyjściu, a potem pójdziemy razem się wymeldować - stwierdziłem, zwracając się, by chwycić klamkę.Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu, by mnie powstrzymać - Jason - zacząła nieśmiało.
- Co, jeśli coś jest w tym pokoju? Co jeśli on starał się nas zatrzymać, z jakiegoś powodu? - szepnęła.
Popatrzyłem na nią i posłałem jej uspakajający uśmiech .
- Nie ma nic w pokoju, ok?
Nie wyglądała na przekonaną.
- Ok? - szepnąłem, kładąc ręce na jej biodrach i przyciągając bliżej.

Zajęło jej to trochę czasu, zanim skinęła głową, zgadzając się ze mną - Ok - powiedziała.
Wysłałem jej mały uśmiech, zanim wypuściłem z uścisku, wdychając jej zapach, kiedy owinęła na mojej szyi ręce. Odwróciłem głowę na bok i szepnąłem jej do ucha - A teraz idź i czekaj przy wejściu. Zaraz będę. Pocałowałem ją w policzek, uwalniając. Spojrzała wokół siebie, by się upewnić.
- Idź - zachęciłem, dając jej delikatny impuls w jej kierunku.
- Ok - wymamrotała i niechętnie zrobiła to, co powiedziałem.

Szczerze mówiąc, to też myślałem, że coś jest w tym pokoju. Gorzej jeśli okaże się, że rzeczywiście to jest ważny powód. Dlatego też wolałem zostać tu sam i nie narażać dziewczyny na niebezpieczeństwo. Chcę trzymać ją jak najdalej od tego gówna. Nie zasługuje na to, żeby ktoś ją zranił. Przekręciłem gałkę i wszedłem do środka. Pokój nie był szczególnie duży, wszystko było słabo oświetlone.

W rzeczywistości całe miejsce było pogrążone w ciemnościach i nie mogłem nic zobaczyć. Zacząłem po omacku szukać w kieszeni czegoś, co mogło by nieco rozjaśnić ciemności. Dziwne. Mogłem poczuć jakby obecność kogoś innego. Tuż za mną. Zapaliłem zapalniczkę. Brawo. Więc teraz po prostu trzeba odzyskać plecak i wyjść. Odwróciłem się, gdzie jak się domyśliłem był schowek po drugiej stronie pokoju. Kiedy zwróciłem się w przeciwną stronę, zamiast mieć do czynienia z szafą, miałem do czynienia z osobą... Cole'm. Stał... trzymając gaśnicę.

- Witam, Jason. Dawno się nie widzieliśmy - zaśmiał się sztucznie.
Stał przede mną, a zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, staranował gaśnicą moje oko.
BOOM!

Upadłem plecami o ścianę, a obraz stał się zamazany.
- Rozumiem, że nie muszę ci mówić, kim jestem? - uśmiechnął się złośliwie, co zaraz przeobraziło się w grymas.

Mam nadzieję, że Jazlyn mnie posłuchała i pozostanie z dala od tego pokoju.
To była moja ostatnia myśl, zanim poczułem, że Cole się wymyka, a ja tracę przytomność.

[Jazlyn’s POV]

Sprawdziłam czas na zegarku po raz milionowy. Jason już dawno powinien wrócić. To już dwadzieścia minut! Ileż można szukać głupiego plecaka?

Nadal zastanawiam się nad tym, dlaczego Tyler mnie przeprosił. Czy to za pocałunek? To jedyna sytuacja godna przeprosin, jaka teraz mi się nasuwa na myśl. Jason jeszcze nie wyszedł. Postanowiłam iść tam i sprawdzić to.

Wahałam się przed drzwiami. Mam naprawdę tam wejść? Jason i tak tam jest, więc to już nie ma znaczenia. Przekręciłam gałkę i weszłam do środka.
Było tam po prostu ciemno, tak jak wcześniej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nic nie zauważyłam. Pokój był pusty. Moje oczy wylądowały na małym, zielonym plecaku. Moim plecaku. Przykucnęłam i otworzyłam go. Tutaj jest!

Wyciągnęłam elegancki srebrny naszyjnik i włożyłam go na siebie.
Nie przyszło mi do głowy, żeby zastanowić się, co robi na środku pokoju, na wierzchu.
Usłyszałam skrzypienie łóżka, więc odwróciłam się w tym kierunku. Robiłam wszystko w mojej mocy, by dostrzec najdrobniejszy szczegół. - Jason? - zawołałam. Brak odpowiedzi.

Podeszłam w stronę łóżka i weszłam w coś mokrego. Pochyliłam się, by zobaczyć, co to było. Pobiegłam palcami po całej powierzchni i powąchałam. Metaliczny zapach, to jedyne co poczułam.
Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zorientowałam się, że to była krew. Wyprostowałam się i już miałam odejść, kiedy poczułam kogoś na przeciwko mnie.


- Jason? -szepnęłam.
- Zgaduj ponownie - głos, który znałam bardzo dobrze, szepnął mi do ucha. Zamarłam. Przełknęłam głośno ślinę, a mój oddech przyspieszył tak, że zaraz mogłam zemdleć. Cole był tutaj, w pokoju, tuż za mną.Utorowałam sobie drogę do drzwi, ale w pół kroku, zostałam mocno pociągnięta do tyłu. Mężczyzna walnął mnie i zatkał moje usta, zanim mogłam krzyknąć.

- Gdzie tak szybko?  - drażnił się, wbijając paznokcie w kąciki moich ust, przez co skrzywiłam się z bólu. Jak on mógł mnie znaleźć?
- Nie sądziłaś chyba, że dam ci tak szybko spokój, byś mogła żyć spokojnie? - warknął, a ja powoli widziałam ciemne chmury przed oczami.
- Gdzie jest Jason? Czy to jego ciało na łóżku? Co się dzieje?

Musiałam się szybko wydostać - Puść mnie! - krzyknęłam do jego dłoni, ale okazało się to stłumione.
- Nie mogę tego zrobić. Widzisz... masz coś, czego chcę i mam zamiar zrobić wszystko, by to zdobyć. Jeśli cenisz swoje życie... jeśli cenisz życie Jasona... - moje oczy rozszerzyły się na wspomnienie jego imienia. Więc on nie umarł? - Zrobisz to co mówię.
Powoli zdjął rękę z moich ust i położył na mojej szyi.

- Pomocy! - zaczęłam krzyczeć, ale mi przerwał.
- Krzyknij jeszcze raz ty głupia suko, to złamię twój kark, jak patyk! - splunął groźnie.
Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam go. Cole zdjął dłoń ponownie.
- Dlaczego nie możesz po prostu zostawić mnie w spokoju? - szepnęłam przez łzy.
- Awww Jaz, powinnaś wiedzieć, że nie można mieć wszystkiego, czego chcesz - zagruchał sarkastycznie.

Zacisnął palce na mojej szyi, a ja zaczęłam z nim walczyć. - Nie ruszaj się! - zagroził zacieśniając uścisk na mnie. Zaczęłam czuć mrowienie. Nogi ugięły się i czułam się tak, jakbym nie spała od dwóch tygodni. - Śpij dobrze - wyszeptał, zanim ciemności niechętnie mnie otoczyły. A później już nic nie było.

 ******
Bardzo dziękuję Natalii, która do mnie napisała, za pomoc w przetłumaczeniu rozdziału, 
bo ja wpadłam w trans lenia i muszę z niego wyjść, czym prędzej.

I zapraszam na jej dwa świetne blogi!


15 komentarzy:

  1. O mój boże .. Jaka akcja. Rozdział świetny
    Nie mogę doczekać się następnego

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział cudowny <3
    tylko dodawajcie czesciej boostatni byl 3 msc :(

    OdpowiedzUsuń
  3. cudny rozdział ♥♥
    Czekam na następny skarbeńku ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jaka akcja.. Czekam na nastepny. Mam Nadzieje że pojawi sie jak najszybciej :) @justysia20003

    OdpowiedzUsuń
  5. ja myślałam, że to sie jakoś spokojnie skończy a tu akcja coraz bardziej się rozkręca!

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny,czekam na kolejny ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezu ale sie dzieje, czeka na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. Niezła akcja :) czekam na następny oby nic się im nie stało <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Cole, wez spierdalaj nooo! :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Wreszvie nowy czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziekuje kochanie za tłumaczenie i czekam na następny ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Boze niech on sie w koncu od nich odczepi...

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak długo czekałam na ten rozdział :3
    I było warto<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Omg love boże zabić COLE'A

    OdpowiedzUsuń

Followers