Dzwoni.... dzwoni.... dzwoni.... dzwo- wreszcie!
Telefon został odebrany przez typową wiadomość operatora gdy szurałam niecierpliwie stopami czekając aż się skończy i będę mogła coś powiedzieć.
Wzdrygnęłam się kiedy Jason próbował się poruszyć, ale nie udało mu się to.
-Potrzebuję um... karetki... tak, karetki natychmiast!- jąkałam się.
-Na jaki adres?
Kurde.
-Cholera... Nie wiem... Gdzie jesteśmy?- mówiłam bardziej do siebie.-GDZIE JESTEŚMY?- powiedziałam głośniej kiedy Szumowina odwrócił wzrok.
Brutalnie złapałam jego ramię i odwrócił się do mnie, szok był wypisany na całej jego twarzy.
-Gdzie. Jesteśmy?- splunęłam przez zaciśnięte zęby.
-Północna Karolina.- wydyszał.
-GDZIE w Północnej Karolinie?- wykrzyknęłam stając się poirytowana.
-Uwharrie National Forest ale-
-Bzdura!- krzyknęłam przerywając mu.- Jak to się stało że nie spotkaliśmy żadnych innych ludzi?
-Wstęp do tej części lasu jest zabroniony i uznano go za niebezpieczny. Nikt nie ma wstępu do tej części...- ciągnął.
-Więc skąd karetka będzie wiedzieć gdzie jesteśmy?- zakpiłam.
-Myślę że będziemy musieli dostać się do bardziej znanych części-
-Z Jasonem! Jakby to... nie... potrzebujemy kogoś tutaj, teraz.- oznajmiłam zanim wróciłam do rozmowy przez telefon.- Halo....? Halo?!- rozłączyli się... idioci.
Jeśli cała moja rodzina po prostu zdecydowałaby się zostać w Anglii, nie bylibyśmy w całym tym bałaganie!
Tak, to skąd pochodzę. Nie, nie jestem z Londynu czy innych miejsc którymi zawsze zachwycają się turyści. Pochodzę z małego miasta w Anglii znajdującego się nad morzem.
Cóż, mój ojciec był z Anglii... moja mama zawsze żyła tutaj.
Najpierw w tym opuszczonym miejscu, ale po jej „spotkaniu” z Henrym przeprowadziła się do Las Vegas... to tam spotkała mojego ojca.
Kiedy się pobrali, przeprowadzili się do jego rodzinnego miasta w Anglii gdzie urodziłam się ja, a później mój brat Danny.
Było miło do czasu gdy mój ojciec zrobił to co zrobił. Wtedy spakowała swoje rzeczy i polecieliśmy z powrotem prosto do Las Vegas chcąc znaleźć się od niego jak najdalej to możliwe. Danny miał tylko 3 miesiące kiedy to się stało.
Czasem się denerwuje kiedy piszę „mum” zamiast „mom” i twierdzi, że to przypomina jej o moim ojcu. Ale nie mogę nic na to poradzić; tak zostałam nauczona.
To wszystko jednak jest niejasne i nie lubię o tym rozmawiać.
Otrząsnęłam się z myśli kiedy Jason głośno zakaszlał.
-Często to robisz, prawda?- zachichotał.
-Robię co?-zapytałam zdezorientowana.
-Wyłączasz się...- odpowiedział.
-Och... tak.- wzruszyłam ramionami.
Kiedy po raz pierwszy się tutaj znalazłam i wszystko było okropne... nie żeby to z Henrym takie nie było i tak dalej, ale wiecie o co mi chodzi... odpływanie było moją jedyną ucieczką.
-Musimy znaleźć tą drogę.- powiedziałam, a oni obaj się odwrócili i na mnie spojrzeli.- Jeśli znajdziemy drogę to będziemy wiedzieć gdzie się znajdujemy, ale... - spojrzałam na Jasona nieszczególnie chcąc go opuszczać, a on spojrzał na mnie z takim samym wyrazem twarzy.
-Ja pójdę.- zaproponował Szumowina. Tylko pokiwałam głową i złapałam dłoń Jasona.
-Daj mi telefon.- powiedział Szumowina.
-Co?- zapytałam grając na czas, mając nadzieję że zmieni zdanie.
-Daj mi telefon, więc kiedy tam dotrę to od razu zadzwonię po karetkę. Nie mamy czasu.- zaszczebiotał.
-Dlaczego jesteś taki szczęśliwy?- zapytałam podejrzliwie.
Spojrzał na mnie jakbym miała 3 głowy.
-Wydostanę się stąd! Wreszcie będę miał normalne życie! Dlaczego nie miałbym być szczęśliwy?!- uśmiechnął się szeroko, wyciągając rękę.
Wyciągnęłam telefon, ale się zawahałam.
-Czekaj chwilę, nie masz zamiaru sobie pójść i wyrzucić go do jakiejś rzeki, prawda?
Rzucił mi zirytowane spojrzenie kręcąc głową i wyrwał mi telefon z ręki po czym pobiegł w kierunku w którym miałam nadzieję, że znajduje się droga.
I potem czekaliśmy.... czekaliśmy... czekaliśmy. Zaczynałam się niecierpliwić. Czy on znalazł drogę, złapał okazję i nas zostawił? Nie, nie zrobiłby tego... prawda?
Jason odchrząknął.
-Huh...co?- odwróciłam głowę w jego stronę.
-Um... Nie zrozum mnie źle, ale ściskasz moją rękę tam mocno, że jestem pewny, że odcięłaś mi krążenie krwi.
Nie wiem dlaczego, ale nagle się rozzłościłam słysząc to oświadczenie. Kim jest by skarżyć się na to, że za mocno ściskam mu rękę z tym wszystkim co zrobił?
Spiorunowałam go wzrokiem i jeszcze mocniej ścisnęłam jego dłoń. Nieznacznie się skrzywił kiedy mój paznokieć wbił się w jedno z jego wielu rozcięć i spojrzał na mnie zdezorientowany.
Pewnie, już dawno mu wybaczyłam, ale nie zapomniałam.
-Jaz-
-Co?!- warknęłam przerywając mu.
-Moja... ręka?
Zaśmiałam się gorzko.
-Twoja ręka, tak? A co z moją twarzą? Co z moimi żebrami? Cholera... Co z moją własną ręką?- warknęłam... mój głos stopniowo się podnosił.
Jego twarz złagodniała.
-Jaz, wiesz jak mi przyk-
-NIE!- krzyknęłam kompletnie odchodząc od zmysłów, w tej chwili nawet nie mogłam kontrolować tego co mówiłam.
To było coś co chciałam wykrzyczeć do niego za każdym razem kiedy tracił nad sobą panowanie, ale siedziałam cicho żeby nie zostać uderzona.
Wiem, wiem... trochę na to za późno. Był dla mnie miły i nie podniósł na mnie ręki odkąd umarł Alex, ale to było coś co chciałam powiedzieć od jakiegoś czasu.
Dusiłam w sobie to wszystko i myślę że przez to wszystko co się dzieje załamywałam się psychicznie. Wow... za dużo wszystko analizuję.
-Za każdym razem kiedy mnie uderzyłeś znosiłam to i się nie odzywałam, a najgorsze jest to... to dokładnie czego oczekiwałeś! Myślisz, że to w porządku bić mnie tak bardzo jak chcesz. A jeśli kiedykolwiek jakoś bym ci oddała to byłoby to największe przestępstwo znane człowiekowi i wkurzyłbyś się nawet kiedy otworzyłabym usta by odpowiedzieć na to co robisz! I teraz... to co powiedziałeś... że „ściskam twoją rękę tak mocno, że jesteś pewny że odcięłam ci krążenie krwi”. Zrobiłeś mi to samo... i kiedy ci powiedziałam ty... ty zaśmiałeś się i ścisnąłeś ją mocniej!
Spojrzałam na niego z wstrętem kiedy on przyglądał mi się jak małe dziecko na które nakrzyczała matka.
-Jaz, to przeszłość i naprawdę mi przykro... Przyrzekam że nigdy więcej-
Przerwałam mu znowu, ale ku mojemu zaskoczeniu, nie wyglądał nawet trochę na poirytowanego.
-Nie rób tego! Po prostu tego nie rób! Nie składaj obietnic których nie możesz dotrzymać.- wyszeptałam.
- Obiecałeś mi to samo ostatnim razem gdy zrobiłeś to ponownie, nawet nie próbowałeś pokryć swoich działań. Po prostu powiedziałeś "kłamałem" i wyszedłeś...
Westchnęłam spoglądając w dół.
- Po prostu nie sądzę, że to właściwe... Nie tylko dla mnie... Dla każdego. Są kobiety, które są bite każdego dnia o nie wykazują żadnego gniewu wobec tego co się stało. Ale jeśli ta sama kobieta znalazłaby sposób by faktycznie zranić mężczyznę... Powiedzmy, że na przykład zadała by mu kopniaka lub inne takie pierdoły.
Zamarłam kiedy Jason zaczął się śmiać... Naprawdę śmiać... Prawdopodobnie pamięta jak ja mu to zrobiłam.. dwa razy. Pozwoliłam sobie na mały uśmieszek w jego kierunku.
- Rozpętuje piekło i mały skurwiel jest oburzony dlatego, że ona ośmieliła się zadać mu psychiczny ból. Ale jakim prawem on się za to wścieka? Naprawdę?! Zwłaszcza gdy robi z nią to samo na co dzień!
Westchnęłam ciężko, naprawdę się cieszę, że mam już to wszystko za sobą. To jest coś co mnie dręczyło przez jakiś czas, zanim to się stało. Odwróciłam się do Jasona przypominając sobie o jego obecności, nie wiedząc czego się spodziewać... On się śmiał... Śmiał... Poważnie?! Zirytowana zapytałam,
- Co?!
- N-nic... T-to ta historia! Sposób w jaki to opowiedziałaś był taki... taki...
Przerwał, próbując znaleźć odpowiednie słowo, ale na marne. Próbowałam się skrzywić, ale nie mogłam nic na to poradzić, że wypuściłam z siebie lekki chichot. Jego śmiech ucichł i zmarszczył brwi.
- Ale masz rację... O wszystkim co powiedziałaś...
- ALLLELLLUJAAA
Ledwo powstrzymałam się od krzyku.
- Przepraszam... Wiem, że nie zmienię tego co się stało, ale naprawdę. Nawet nie wiesz jak żałuję każdego kłamstwa i podniesionej na Ciebie rękę. Ale zamierzam to dla Ciebie zmienić, każdego dnia mam zamiar Ci pokazać jak żałuję i jak wiele dla mnie znaczysz, po prostu-
- Jase, wszystko jest w porządku... Wszystkie rzeczy, które się dzieją...
Zamarłam. Nie wiem jak on to zrobił, ale udało mu się podciągnąć do pozycji siedzącej.
- Miałaś załamanie, rozumiem. Dlatego jak tylko zrozumiałam, pozwoliłem Ci to wszystko z siebie wydostać. To dobra rzecz Jaz..
Powiedział przytulając mnie. Siedzieliśmy oparci o drzewo, wdychając świeże powietrze. Ramie Jasona było wciąż owinięte wokół mnie.
- Ja po prostu.. Jak wszystko ma się dobrze Henry musi przyjść i zabrać to z dala od nas.
Westchnęłam, prawdopodobnie po raz milionowy tego dnia. Mówiąc o Henrym... Gdzie on jest? I gdzie jest Szumowina? Powinien już wracać. Podskoczyła gdy poczułam wilgotne wargi stykające się z moją ciałem.
- Uspokój się.- wymamrotał Jason.- Próbuję Cię tylko zrelaksować.
Wzięłam głęboki wdech, a następnie pozwoliłam mu się ulotnić, pochyliłam się ku drzewu, zamykając oczy, jego wargi jeździły w górę i w dół po mojej szyi. Czułam jego uśmiech na mojej skórze.. Tak "uśmiech", nie "uśmieszek".. Wow to pierwszy raz... - pomyślałam kiedy jego usta pokonały drogę do mojej szczęki i zaczęły składać na niej pocałunki. Następnie zostawił małego buziaka w kąciku moich ust, zanim ostatecznie przyłożył wargi do upragnionego celu. Chwycił moją twarz w swoje ręce pogłębiając pocałunek. Wiem, że nie powinnam o tym myśleć, ale nie mogłam nic z tym zrobić, moje myśli krążyły przy tych "innych dziewczynach" o których wspomniał Alex. Czy on robił z nimi to samo... zanim je zabijał? Nie sądzę, aby Alex kłamał, albo, że przesadzam.. Jason tam był kiedy on to mówił i nie zaprzeczył. Pchnęłam lekko jego pierś, kiedy przejechał językiem po mojej dolnej wardze. Odsunął się i ze zdziwieniem spojrzał na mnie.
- Co się z nimi stało?- wyszeptałam.
- Co?- zmarszczył brwi.
- Te inne dziewczyny, które porwałeś.- zapytałam bez ogródek. Naprawdę nie wiem dlaczego teraz się tym przejmowałam, ale kiedy zobaczył jego rozszerzające się źrenice i bladą twarz, zaczęłam się zastanawiać... Czy naprawdę był tak zły zanim mnie poznał?
_________________________
za pomoc przy tłumaczeniu dziękuję Marcelinie c:
przepraszam jeśli są jakieś błędy, nie sprawdzałam tego drugi raz, bo muszę się jeszcze na pp pouczyć x
niechcemisięchodzićdoszkołyhihi
@vansonbiebur
Pierwsza <3 super rozdział :*
OdpowiedzUsuńZAJEBISTY ^^
OdpowiedzUsuńCZEKAM NN ;d
KOCHAM TO ;D
__________________________________________
Całujee Lolaa ;*
____________
ZAPRASZAM DO MNIE NA OPOWIADANIE O CHŁOPAKU ( gangster ) i dziewczynie, która zmienia go w troskliwego ojca. ZAPRASZAM !!!
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńSupeeer . Czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Szumowina znów coś knuje...
cudowny <3<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial i powiem ci ze mnietezsieniechce :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:) czekam nn, dziękuję <3
OdpowiedzUsuńCiekawe co odpowie Jason xD
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuń/@ClaykaBelieber
No no no! Gdziesz to się podziewa Szumowina? I co odpowie Jason? :o
OdpowiedzUsuńI : ooooo! Kiedy się wyydostaną z tego lasu z dala od tego całego syfu? :D
Czekam ze znieciepliwością na 38. ;>
@Ally_Belieber_
Czekam na nn ! xx
OdpowiedzUsuńkocham to <3 <3 <3 czekam na nn .!
OdpowiedzUsuńwydaje mi sie ze Jasonowi sie cos jeszcze stanie albo Szumiwina nie wroci ale jestem pewna ze Jason albo nie przeżyje albo pojdzie do więzienia :c rozdzial cuuudowny *.* czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńZajebiste <3 kocham i czekam na następny...ciekawe co odpowie Jason :D
OdpowiedzUsuńJejku jak słodko .. *o*
OdpowiedzUsuńOmg :o
OdpowiedzUsuńSzczerze to nie wiem co mam napisać :/
Tłumaczenie jak zwykle świetne *-*
Mam nadzieję, że w końcu wszysytko się ułoży bi kurcze ile można mieć takiego pecha w życiu jak Jason i Jaz :(
@ahmyMalik
Czekam na NN ;*
Boskie. Szczerze mówiąc to mnie totalnie zatkało o.O
OdpowiedzUsuń@Anne_195
Jest zajebisty nie mogę się doczekać następnego c:
OdpowiedzUsuńGenialne, cudowne, niesamowite! *.*
OdpowiedzUsuńKocham to! <33
świetny!
OdpowiedzUsuńomg ! kocham !!
OdpowiedzUsuńzajebiste tłumaczenie. ♥
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńSuper! Zapraszam do mnie tattp-tlumaczenie.blogspot.com ! xx
OdpowiedzUsuń