Pomyślałam o mojej mamie, co myślałaby gdyby kiedykolwiek dowiedziała się o tym zdarzeniu. Pomyślałam o moim braciszku, przyjaciołach. Czy kiedyś jeszcze ich zobaczę, czy tęskniliby za mną?
Poczułam, jak łza spłynęła wzdłuż mojego policzka, a zaraz po niej pojawiło się więcej. Byłam tak głupia. Powinnam uciec, kiedy miałam szansę, a zamiast tego musiałam wsiąść do tego samochodu.
Dlaczego w ogóle mu zaufałam, dlaczego w ogóle fatyguję się, by to wszystko przemyśleć?
Przypomniałam sobie, jak mama przynosiła mi gorącą czekoladę ilekroć byłam smutna, jak zawsze była przy mnie, gdy musiałam się wygadać i nigdy nie oceniała tego co miałam do powiedzenia.
Zaczęłam się trząść, jeszcze bardziej płacząc i ciężko oddychając. Nawet nie powiedziałam jej, że ją kocham. I nigdy nie zobaczę, jak mój braciszek dorasta.
Nigdy nie dorosnę, nie spełnię swoich marzeń, nie wyję za mąż i nie założę rodziny. Zabrali ode mnie wszystko i nawet ich to nie obchodzi! Zaczęłam dusić się łzami, co w końcu przeobraziło się w prawdziwe duszenie się.
Co się dzieję? Nie mogę oddychać! O mój Boże, może to nie jest taki zły pomysł? Może jeśli umrę teraz, to nie będę musiała cierpieć?
Dyszałam, kaszlałam i niemal zwymiotowałam, moja klatka piersiowa podnosiła się i szybko opadała. Drzwi otworzyły się gwałtownie, uderzając z trzaskiem w ścianę, i ukazując Jasona.
-Co do chuja.. O cholera!
W ciągu kilku sekund był u mojego boku. Wciąż bardzo szybko oddychałam, i to że był tak blisko mnie tylko pogarszało sytuację.
Liny zostały rozwiązane, a słupy, do których były przymocowane zostały umieszczone obok materaca.
Podniósł swoją rękę. Pomyślałam, że ma zamiar znowu mnie uderzyć, ale zamiast tego złapał mój nadgarstek.
-Przestań się wić, próbuję sprawdzić twój puls.. Cholera, kurwa kurwa kurwa! -wpadł w panikę.
Wziął moją twarz w swoje ręce, zmuszając mnie do tego bym na niego spojrzała. -Słuchaj, myślę, że twoje żebra mogą być złamane. Musisz przestać płakać i skupić się na kontrolowaniu swojego oddechu. Jeśli tego nie zrobisz, możesz umrzeć. -powiedział najspokojniej, jak to możliwe.
Wziął moją twarz w swoje ręce, zmuszając mnie do tego bym na niego spojrzała. -Słuchaj, myślę, że twoje żebra mogą być złamane. Musisz przestać płakać i skupić się na kontrolowaniu swojego oddechu. Jeśli tego nie zrobisz, możesz umrzeć. -powiedział najspokojniej, jak to możliwe.
Dlaczego, w ogóle go, to obchodziło? Zrobiłam to co kazał i przestałam płakać. On objął mnie, masując moje plecy, co było dziwnie pocieszające.
Wkrótce mój oddech wrócił do normy, a Jason odetchnął z ulgą. Dlaczego był dla mnie miły?
-Widzisz co się dzieję, gdy FAKTYCZNIE mnie słuchasz. - powiedział z zadowolonym uśmieszkiem. I wrócił!
Wiedziałam, że to było zbyt dobre aby było prawdziwe, myśląc że miał zamiar zachowywać się po ludzku w stosunku do mnie... jednak nie uderzył mnie ani nic. Prawdopodobnie nie chce uszkodzić moich żeber.
Zaczął podciągać moją koszulkę. O Boże, nie. Odepchnęłam jego rękę i cofnęłam się.
-Muszę ją podnieść, by zobaczyć twoje złamane kości. - powiedział z cieniem irytacji w głosie.
Po raz kolejny sięgnął po mój podkoszulek. Nie poruszyłam się w obawie, że znowu mnie uderzy. Wpatrywał się w mój tułów oblizując swoje usta.
-Dziwak.-wymamrotałam.
-Co to było?- spojrzał na mnie.
-Nic. - odpowiedziałam.
-Tak myślałem. -przejechał dłonią wzdłuż dolnej części mojej klatki piersiowej, lekko naciskając w pewnych miejscach. -Nic nie wydaje się złamane. Może to fałszywy alarm.
Kontynuował śledzić palcami moje żebra. Zauważył spojrzenie pełne odrazy na mojej twarzy i uśmiechnął się z wyższością.
Czy ten dzieciak musi robić wszystko z tym uśmieszkiem?
-Jak masz na imię?- zapytał, wciąż pocierając swoimi palcami.
-Jazlyn.- odparłam, sądząc że kłamstwo nie byłoby zbyt rozsądne.
-Jazlyn, nie mam zamiaru próbować czegoś na tobie. Jeszcze. -powiedział, a ja poczułam się jakbym miała zwymiotować.
-Możesz opuścić moją koszulkę na dół? Zimno mi. -powiedziałam z pewnego rodzaju nadzieją w głosie.
-Nie mam nic przeciwko rozgrzaniu cię. -odpowiedział, przysuwając mnie do niego.
-Nie, jest w porządku.-powiedziałam szybko. Wydobył z siebie sztuczne westchnienie.
-Jakie jest magiczne słowo?
On tak na poważnie?
-Proszę? -powiedziałam.
Zaśmiał się.
-Nie, to „Kocham cię Jason'ie McCann'ie i chcę mieć z Tobą dzieci”.
Nie sądzę, koleś.
Usiadł, patrząc na mnie niecierpliwie, mały uśmiech igrał na jego ustach.
-Nie powiem tego. -powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. Uśmiech zniknął i zastąpiło go rozgniewane spojrzenie.
Wbił swoje paznokcie w moje plecy. Ze zdziwienia zaparło mi dech.
-Powiesz cokolwiek będę chciał, żebyś powiedziała, rozumiesz?-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Nie mam zamiaru tego powiedzieć. -odpowiedziałam spokojnie.
Jego oczy niebezpiecznie błysnęły.
-Powiesz cokolwiek będę chciał, byś powiedziała i zrobisz wszystko, co będę chciał, żebyś zrobiła. Wiesz dlaczego? Bo jesteś moja i na świecie nie ma takiej rzeczy, która powstrzymałaby mnie od robienia tego, co chcę. Jeśli chciałbym cię teraz zabić, zrobiłbym to!
Byłam przyciśnięta do niego, jego twarz była blisko mojej.
-Więc dlaczego tego nie zrobisz? Dalej, zabij mnie. To dużo lepsze niż bycie w twoim towarzystwie. -wypaliłam.
Wyglądał tak, jakby chciał mnie uderzyć, ale się powstrzymał. Zły uśmiech ukazał się na jego twarzy.
-Dlaczego miałbym dać ci tą satysfakcję? Wciąż jest pełno rzeczy, które chciałbym z tobą zrobić, a później ostatecznie zadecyduję, czy cię zabiję. Zrobię to wolno, bardzo wolno, więc będziesz czuć każdą sekundę bólu. Do czasu, gdy skończę, będziesz mnie błagać o śmierć. - i wtedy mnie uderzył.
To był mocny cios, ale nie wystarczająco, by sprawić, że zemdleję, co pewnie było jego celem. Chory łajdak. Szczerze, chciałam płakać, ale byłam ponadto. Opuścił pokój, zamykając drzwi na klucz, ale niespodziewanie nie związał mnie z powrotem.
Tym razem zwróciłam uwagę na to, co mnie otaczało. Przez drzwi wywnioskowałam, że jesteśmy na drugim piętrze, co jest, jak zgaduję, trochę wysoko. Dodatkowo jesteśmy na odludziu, (okno znajduje się zaraz za drzwiami) wszystko co mogę zobaczyć, to pola kukurydzy, ale gdzieś musi znajdować się jakiś dom.
Tym razem zwróciłam uwagę na to, co mnie otaczało. Przez drzwi wywnioskowałam, że jesteśmy na drugim piętrze, co jest, jak zgaduję, trochę wysoko. Dodatkowo jesteśmy na odludziu, (okno znajduje się zaraz za drzwiami) wszystko co mogę zobaczyć, to pola kukurydzy, ale gdzieś musi znajdować się jakiś dom.
Jeśli tylko mogłabym znaleźć sposób, by wydostać się z tego głupiego pokoju.
Siedziałam przez kilka godzin, rozważając to wszystko, ale wciąż nie miałam nic. Wstałam i chodziłam po pokoju, tam i z powrotem, sfrustrowana, gdy coś przyciągnęło moją uwagę.
Kamera! Ten sukinsyn mnie ogląda! W tym momencie wpadłam na genialny pomysł. Wiedziałam o ryzyku, ale wiedziałam też, że to może być jedyny sposób, żeby się wydostać.
Tyler wstał.
-Gdzie idziesz? Myślałam, że chcesz usłyszeć moją historię. -powiedziałam.
-Idę przynieść nam wodę... jesteś trochę blada. -odpowiedział.
Byłam mu wdzięczna. Moje usta były suche, ponieważ mówiłam przez ostatnią godzinę. Sięgnęłam po mały plecak który zawsze miałam ze sobą i wyciągnęłam dwie muffinki, bo ominęliśmy śniadanie, gdy coś zwróciło moją uwagę. Ciężki, srebrny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie klucza obok małego serduszka.
*Retrospekcja*
-Kiedy to nosisz, wiedz, że choćby nie wiem co, ja będę o ciebie walczył. Dopóki twoje serce nie przestanie bić. -powiedział Jason, patrząc na mnie z błyskiem w oczach. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową co on odwzajemnił, muskając mój policzek. Jak to się stało? Jak mogłam nienawidzić go i kochać jednocześnie? Wciąż istniała ta strona jego, której nigdy wcześniej nie widziałam. Miałam tylko nadzieję, że wybaczy mi to co miałam zamiar zrobić..
*koniec retrospekcji*
-Co to?- zapytał Tyler, pokazując na naszyjnik z wisiorkiem.
-Nic.. To nieistotne. -powiedziałam szybko, ukrywając to. Wiedział, że lepiej nie naciskać na mnie z rzeczami takimi jak ta i cieszyłam się z tego.
Gdy zjedliśmy wstałam, by zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Miałam wątpliwości. Nie chciałam opowiedzieć tej historii. Przy odrobinie szczęścia Tyler odpuściłby.
-Więc powiesz mi o tym „genialnym pomyśle” który miałaś, gdy zobaczyłaś kamerę czy nie?
Niestety nie miał zamiaru tego zrobić. Kontynuowałam:
***
Przypominam że wspomnienia są kursywą, a to co dzieje się w ośrodku normalną czcionką.
AKTUALIZACJA: 29.01.2016 poprawione błędy, opowiadanie dodane na wattpad
AKTUALIZACJA: 29.01.2016 poprawione błędy, opowiadanie dodane na wattpad
Nie wiem czy tak można, ale dla mnie to lepsze od Dangera. Tam wszystko jest przewidywalne a tutaj ciągle jestem zaskakiwana. Jaki jest pomysł Jazlyn? hmmmm
OdpowiedzUsuń@semomma
Rozdział świetny, nie mogłam się doczekać następnego. Strasznie jestem ciekawa co wymyśliła z tą kamerą. Czekam na kolejne tłumaczenie :) / @Justeliaa
OdpowiedzUsuńwkeric4yrcu4 kocham *-*
OdpowiedzUsuńasjdhgalsdasjl ; <3
OdpowiedzUsuńAle jestem ciekawa co wymyśliła z tą kamerą. Z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńUdanego koncertu ;D
@dangerous_696
Bardzo podoba mi się twoję opowiadanie i w pełni popieram wypowiedź Fearless :) Wszystko w tym opowiadaniu jest takie nieprzewidywalne, a rola Jasona McCann'a podsyca całą tajemniczośc tego opowiadania ;)
OdpowiedzUsuńKocham ! Danger przy tym wymięka <3 . Mam prośbę . Mogłabyś dodawac rozdział przynajmniej raz na 4 dni ? Jeśli to nie byłoby problem , bo po prostu to uwielbiam , a czekanie bardzo męczy . Dziekuje za to , że tłumaczysz .
OdpowiedzUsuństaram się, ale niestety mam szkołę itd. więc nie zawsze mam czas :c rozumiem, ja też nie lubię nie dodawać tutaj na czas. gdyby to ode mnie zależało to dodawałabym parę razy dziennie. : )
Usuńi nie ma za co ;)
Szczęśćiara! Pojechała na Biebera, aw. Też tak chcę *-* Trafiłam tu właśnie od Dangera i nie żałuję. Na penwo będę śledzić z uwagą. Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa na jaki pomysl ona wpadla...wiec czekam na kolejny rozdzial @ewelina9757
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie i super tłumaczka ;**
OdpowiedzUsuń