Siedziałam przymarznięta do krzesła,
moje usta były suche a wargi popękane. Moje długie włosy
sięgające pasa były w nieporządku, a moje niebieskie oczy świeciły
się.
Wokół mnie były krzesła pozajmowane przez ludzi, którzy mieli taki sam wyraz twarzy,
jak mój.
Ten pokój był jasny, tak bardzo,
że to aż bolało. Przejrzałam pomieszczenie, moje oczy odznalazły
młodą kobietę. Jej warga drżała, wyglądała na całkowicie
przerażoną, jak w szoku. Nagle, bez uprzedzenia, rzuciła się na mnie.
Natychmiast zwinęłam się w kulkę naprzeciw krzesła. Naprawdę
nie wiem dlaczego to zrobiłam, może to był właśnie naturalny
instynkt. Wysoki mężczyzna w garniturze prędko odciągnął ją
ode mnie. Wyglądał na 50 lat i miał „aurę autorytetu”.
-Ochrona!– krzyknął. Kobieta
wybuchnęła płaczem oraz niepohamowanym szlochem, kiedy ja tylko
na nią patrzyłam wciąż wstrząśnięta.
Dwóch ludzi weszło do pokoju,
obydwoje ze srogim wyrazem na ich twarzach. Zabrali ją bez słowa.
-Gdzie oni ją zabierają?- udało mi
się powiedzieć
-Z powrotem do jej pokoju. - mężczyzna
odpowiedział życzliwie.- Przepraszam za nią – kontynuował. -
Jest tutaj nowa i wciąż trochę przerażona.
Posłałam mu słaby uśmiech w duchu,
besztając za zachowanie się, jak dziecko.
Minęło 6 miesięcy. Dlaczego wciąż
się bałam? Codziennie wysyłałam mamie listy, mówiąc jej,
jak dobre, to dla mnie było i jak dużo lepiej się czułam.
Mówiąc prawdę, cała ta
terapia nie miała na mnie żadnego wpływu. Przemyślałam to
wszystko, kładąc się na łóżku. Byłam tam dobrowolnie,
więc mogłam opuścić to miejsce w każdej chwili, ale tu czułam
się bezpieczniej.
-Może to dlatego, że nie chcesz się
otworzyć.- usłyszałam, jak powiedział męski głos. Wtedy zdałam
sobie sprawę, że głośno myślałam. Poczekaj..Facet...W pokoju,
oh. Przypomniałam sobie, że mój poprzedni współlokator
został uznany za „zdrowego psychicznie” kilka dni temu. Rzuciłam
okiem na dolne łóżko, by znaleźć jego, uśmiechającego się
w górę do mnie, tak uśmiechającego się. Jak ktokolwiek
przy zdrowych zmysłach może uznawać miejsce, jak to za radosne?
Wtedy to do mnie dotarło, on nie był przy zdrowych zmysłach. Nikt
tutaj nie był.
Musiałam wyglądać na przerażoną,
bo następną rzeczą którą usłyszałam było:
-Wyluzuj księżniczko, ja nie gryzę.
Mocno.- ostatnie słowo dodał pod nosem, uśmiechając się do mnie z
wyższością.
Odwróciłam się od niego, kiedy
poczułam znajome dreszcze przebiegające wzdłuż mojego kręgosłupa.
Mój oddech przyśpieszył, rozważałam pobiegnięcie do
ochrony, ale z doświadczenia wiedziałam, że próby ucieczki
nic mi nie dadzą. Nie wiedziałam co robić, a myśl o tym, że
musiałam dzielić pokój z tym facetem przez Bóg wie
ile, wzbudzała we mnie odrazę. Łóżko zdawało się drżeć
z jakiegoś dziwnego powodu i wtedy zdałam sobie sprawę, że to ja drżę.
-O mój Boże. - usłyszałam, gdy
powiedział wspinając się po drabince. Leżałam tam sparaliżowana
czekając na to co nastąpi. - Nie chciałem cię wystraszyć, tylko
żartowałem.
Powiedział przepraszająco, sięgając
w moją stronę. Wzdrygnęłam się przed jego dotykiem
stwierdzając, że znowu mogę się ruszać. Przytuliłam swoje
kolana do brody, odsuwając się do boku łóżka, tak
daleko od niego, jak to możliwe.
-Przepraszam. - powiedział, przesuwając
się do mnie. W strachu przyparłam się do ściany powodując że
się zatrzymał. Rzucił mi zirytowane spojrzenie, ale nie zbliżył
się ani trochę.
-Jestem Tyler, a ty jak masz na imię?
- zapytał łagodnie,a gdy nie odpowiedziałam, westchnął.
Kolejny uśmieszek pojawił się na
jego twarzy. - Jeśli mi nie powiesz, to do końca twojego życia
będę nazywał cię księżniczką.
Spiorunowałam go wzrokiem, czując, jak
moja pewność siebie wzrasta.
-Co sprawiło, że myślisz, że
zamierzam być blisko ciebie przez resztę mojego życia?
Prychnął.
-Osądzając przez stan w jakim byłaś
sekundę temu, myślę, że będziesz tutaj jeszcze przez długi czas.
Na mojej twarzy pojawiło się
zadowolenie z siebie.
-Zgadnij co, mądralo. Jestem tutaj
DOBROWOLNIE. - powiedziałam akcentując słowa. - Co oznacza, że
mogę wyjść, kiedy tylko chcę. - dodałam, uśmiechając się.
Natychmiast tego pożałowałam, kiedy
on zbliżył się jeszcze bardziej. Cofnęłam się mając nadzieję,
że ściana po prostu mnie pochłonie. Pochylił się nad moim uchem,
nie odważyłam się poruszyć. Nawet nie oddychałam.
-Dalej to sobie wmawiaj, księżniczko.
- szepnął mrocznym głosem.
Cała pewność siebie, którą
myślałam że mam sekundę temu, wyparowała. Jego ciepły oddech był na mojej
szyi i w duchu zaczęłam panikować. Poczułam, jak jego twarz otarła
się o mój policzek.
-Pachniesz bardzo dobrze, wiedziałaś
o tym?
O Boże.
W końcu, co trwało, jak lata, odsunął
się i zszedł po drabince. Nie wiem, jak wstrzymałam się od
krzyku.
-Do zobaczenia dziś wieczorem. -
puścił mi oczko i wyszedł.
Skuliłam się na samą myśl.
Kręciło mi się w głowie i miałam
wrażenie, że zaraz zwymiotuje. Przynajmniej jedna rzecz, którą
powiedział miała sens, musiałam o tym porozmawiać. Dotąd nie
miałam odwagi przemówić i może, dlatego to zaprowadziło mnie
donikąd.
Chciałam biegnąć, krzyczeć, zapytać
każdego kim była ta niekompetentna osoba, która zadecydowała
że będę dzielić z nim pokój. Ale nie mogłam, na to trzeba
było tutaj uważać. Jeśli raz straciłabym panowanie nad sobą,
dałabym im dowód na to że nie jestem zdrowa psychicznie.
Zatrzymaliby mnie tutaj niedobrowolnie. Jak już mówiłam wcześniej- mogę opuścić to miejsce w każdej chwili. Ale powiedziałam też, że nie czuję się wystarczająco bezpiecznie, żeby to zrobić.
Zatrzymaliby mnie tutaj niedobrowolnie. Jak już mówiłam wcześniej- mogę opuścić to miejsce w każdej chwili. Ale powiedziałam też, że nie czuję się wystarczająco bezpiecznie, żeby to zrobić.
Zadzwonił dzwonek na lunch, ale nie
chciałam jeść, więc leżałam przez moment, rozkoszując się
ciszą jeśli można ją tak nazwać.
Nie mogłam dalej znieść tego bólu
w środku, tego którego czułam od 6 miesięcy. Łza spadła
cicho w dół mojego policzka, naśladowana przez inne.
Pozwoliłam temu wszystkiemu wyjść na zewnątrz, nie przejmowałam
się, jak głośna byłam, i tak nie było nikogo kto, by mnie słuchał.
Podeszłam do zlewu i jeśli to w ogóle
możliwe, poczułam jeszcze więcej łez. Po chwili usłyszałam, zbliżające się kroki.
Zamarłam. Mój szloch zatrzymał
się niemal natychmiast. „Po prostu się uspokój Jazlyn”
powtarzałam sobie w kółko. „Masz 17 lat, przestań być
głupia” kontynuowałam. Odchrząknięcie za mną spowodowało, że szybko się odwróciłam.
Tyler wrócił, to tylko Tyler.
***
poprawione błędy - aktualizacja - 22.01.16 + opowiadanie dodane na wattpad
poprawione błędy - aktualizacja - 22.01.16 + opowiadanie dodane na wattpad
fajnie, że to tłumaczyć ;p lubię to ff :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam @naaatalkaa
*tłumaczysz LOL, już pisać nie umiem haha
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada *-*
OdpowiedzUsuńna pewno będę czytała ;)
Bardzo mi sie podoba!
OdpowiedzUsuńzarąbiste:) zapowiada się na serio fajnie, dobrze, że to tłumaczysz;pp
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
świetne to opowiadanie ! :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajne. Psychiatryk to coś dla mnie. xd (oczywiście do czytania). :3
OdpowiedzUsuńTo jest świetne!
OdpowiedzUsuń@dangerous_pl
Fajne, na początku myślałam że w stylu Danger'a ale nie wydaje mi sie, no nie wiem, ale fajnie się zapowiada :) @vaileswagy
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie. Informuj mnie, jak możesz @darlinbiebrauhl
OdpowiedzUsuńczemu piszecie 'ciekawe czy da jej wrócić do domu' ? nie zapominajcie, że całe to opowiadanie opowiada swojemu koledze z psychiatryka :)
OdpowiedzUsuńEj a tak wgl, to jest o Bieberze, bo na zdjęciu on jest, ale w bohaterach już nie ? O.o
OdpowiedzUsuńbardzo fajny ff:)
OdpowiedzUsuńChujowe
OdpowiedzUsuń